środa, 13 listopada 2013

Rozdział 1 ,,To tylko obiad"

-Wstawaj ciołku!- zostałam brutalnie obudzona przez moją przyjaciółkę Mia. Przyzwyczaiłam się, że robi w tym domu wszystko, na co tylko ma ochotę. No ale przecież nie musi mnie budzić z samego rana i to w dodatku w sobotę.
-No wstawaj! Słyszysz?- zaczęłam po mnie skakać.
-Już- mruknęłam, a ona podeszła do szafy i zaczęła wyciągać mi jakieś ubrania.
-Sama potrafię wybrać sobie strój- burknęłam i podeszłam do biurka, gdzie stała szklanka z wodą. Mama zawsze wieczorem mi ją przynosiła.
-Zapomniałaś jaki dzisiaj dzień. Wiedziałam- powiedziała i dumnie uniosła głowę
-Niby jaki?
-Dzisiaj przychodzi tu syn Arthur'a!
-No i? Robisz z tego wielką aferę.
-Musisz ładnie wyglądać.
-Ej! Nie uda ci się mnie zeswatać!
-Nie marudź tylko włóż to- wyciągnęła z szafy różową sukienkę, lekko przyciemnianą od dołu.
-Zwariowałaś? Nie wystroje się tak. Z resztą to tylko obiad. Zaraz potem idę z Holly na zakupy- wyjęłam z szafy mój ulubiony jasny, nieco rozciągnięty sweter i czarne spodnie.
-Ej no! Chyba nie zamierzasz się w tym pokazać?!- uniosła głos
-Tak. Dokładnie tak zamierzam- wyszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i założyłam ubrania.

Wróciłam do pokoju. Mia dalej szukała czegoś w szafie.
-Nie kłopocz się, bo i tak nie założę nic innego- mówić to podeszłam do lustra i zaczęłam czesać włosy.
-Mogę cię zaczesać?- spytała podchodząc do mnie
-Nie ma takiej potrzeby- odłożyłam szczotkę i zaczęłam trząść głową i mierzwić włosy. Robiłam to specjalnie, by ją zdenerwować i pokazać, że dla mnie to nic nie znaczy. Ona wszystko wyolbrzymiała.
-Super. Teraz to na pewno mu się spodobasz- powiedziała z sarkazmem, a ja śmiejąc się rzuciłam się na łóżko.
-Dalej masz zamiar się wylegiwać?
-A tak właściwie, to która godzina?
-Prawie południe. Karen już od dwóch godzin świruje w kuchni i jęczy, że nic jej się nie udaje.
-To ile ty tu jesteś?- uniosłam jedną brew.
-Obudziłam się o 7 i nie mogłam już zasnąć, więc o 8 byłam już tutaj.
-Jesteś w tym domu częściej niż Holly.
-Bo ona tu nie mieszka, a ja tak- zaśmiała się i położyła obok mnie
-Wpadniesz wieczorem?- spytałam
-Nie mogę. Idę na randkę z Josh'em.
-To wy znowu jesteście razem? Mówiłaś, że nic do niego nie czujesz.
-No bo nic nie czuję. Chcę z nim dzisiaj zerwać.
-To ty jeszcze tego nie zrobiłaś? Podjęłaś już decyzje tydzień temu. Nie możesz się tak bawić chłopakami. Robisz im nadzieje, a potem rzucasz.
-Wieczna singielka udziela mi rad, jak postępować z chłopakami
-Mia nie żartuj sobie.
-Zoe, ale im robię to specjalnie. Nie zauważyłaś, że wybieram tylko tych chłopaków, którzy śmiali się z moich włosów w podstawce? To taka moja mała zemsta- wykrzywiła usta w zadziorny uśmiech
-Mała?- uniosłam brwi
-No- mruknęła cichutko.
-Dziewczynki! Jak już nic nie robicie to chodźcie mi pomóc!- usłyszałyśmy krzyk mojej mamy.
-Już idziemy Karen!- powiedziała moja przyjaciółka. Zawsze mówiła do mojej mamy po imieniu. Zeszłyśmy na dół. W kuchni panował wielki bałagan.
-To co mamy zrobić?- spytałam opierając się o ścianę.
-Jedna niech tu posprząta, a druga niech nakryje do stołu. Ja idę się przebrać. Jestem w totalnej rozsypce.
-Nie ja!- krzyknęłam równo z przyjaciółką.
-To twój dom- broniła się
-Ale ty tu bywasz częściej niż ja
-To nie zmienia faktu, że twoja mama nabrudziła
-Ona traktuje cię jak córkę
-Ja tu tylko jestem gościem
-Masz klucze do mieszkania
-Ale ty...
-Dobra koniec- rzuciłam w nią ścierką. Dalej byśmy się kłóciły, a tu było mnóstwo pracy i tylko godzina.
-No więc jak będzie?
-Ja sprzątam, ty nakrywasz. Tylko dobrze ułóż sztućce-pogroziłam palcem i zaczęłam zbierać brudne naczynia. Rudowłosa zabrała się za noszenie potraw na stół do jadalni. Włożyłam większość rzeczy do zmywarki, ale ponieważ brakowało już miejsca musiałam zacząć myc ręcznie. Nie przeszkadzało mi to. Jak byłam mała ciągle zmywałam, bo Holly twierdziła, że przyda mi się to w życiu. Jestem jej wdzięczna, że tak się mną opiekowała, ale czasami przesadzała. Przecież są zmywarki, a mycie ręcznie to nic trudnego. Czasami wydawało mi się, że wykorzystuje mnie do prac domowych, ale później uświadamiałam sobie jak jej jest ciężko. Bardziej przeżyła śmierć ojca niż ja. Ja go prawie nie znałam. Miałam 10 lat, gdy umarł, a po za tym często podróżował. Był pilotem. Zginął w wypadku. Jego samolot się rozbił. Pamiętam, jak mam ciągle płakała. Dopiero dzięki Arthur'owi przestała. Jestem mu za to wdzięczna. Nie wiem, czemu siostra tak na niego reaguje. Ale nie rozmawiamy na ten temat. Nie chcemy się pokłócić.
-Skończyłam- usłyszałam głos przyjaciółki.
-Powkładaj produkty do lodówki- powiedziałam pod nosem i zaczęłam myć blat. Gdy skończyłyśmy do kuchni weszła mama.
-Dzięki dziewczynki- uśmiechnęła się od ucha do ucha i podeszła do okna
-Zoe idź się przebież. Zaraz powinni być- mówiła to spokojnie, a ja stałam jak słup. Tylko Mia się śmiała.
-Mamo. Ja nie mam zamiaru się przebierać!
-Nie wiem, za co tak lubisz ten rozciągnięty sweter- pokręciła głową
-O już są!- dodała po chwili
-To ja lecę. Zadzwonię wieczorem. Miłych zakupów. Liczę na mały prezent- mówiła idąc w kierunku tylnych drzwi
-Zapomnij! Nic ci nie kupię!- mówiłam śmiejąc się
-Przydały by mi się jakieś trampki!- krzyknęłam i wyszła. Wtedy otworzyły się drzwi wejściowe. Do środka wszedł najpierw Arthur, a tuż za nim jego syn. Rozczochrałam włosy i ruszyłam, by się z nim przywitać.

~~~~~~~~~~~~~~~
No więc to pierwszy rozdział na tym blogu. :) Mam nadzieję, że podoba wam się pomysł. Na razie praktycznie nic się nie dzieje. Chciałam tylko, by lepiej poznaliście pewne postacie. Następny rozdział będzie o wiele ciekawszy.
Wprowadzam zasadę


CZYTASZ=KOMENTUJESZ=SZYBCIEJ NOWY ROZDZIAŁ  :) 

2 komentarze: