poniedziałek, 18 listopada 2013

Rozdział 5 ,,Niszczysz moje marzenia"

Obudziłam się z uczuciem, że ktoś się na mnie patrzy. Poczułam się nieswojo i powoli podniosłam powieki. Na początku czułam się tak, jakby ktoś świecił mi latarką w oczy, lecz później to ustało i mogłam normalnie widzieć.
-Wyglądasz słodko, gdy śpisz- przywitał mnie głos Harry'ego. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nie śpię u siebie w pokoju. Szybko się podniosłam i zrzucając chłopaka z łóżka stanęłam na podłodze.
-A to za co?- spytał zdziwiony
-Przepraszam. To niechcący- podałam mu rękę, by pomóc mu wstać, jednak on mocno mnie za nią chwycił i pociągnął. W wyniku czego leżałam na nim. Żadne z nas się nie odzywało. Wystarczyło mi, że mogę patrzeć w te jego głęboko zielone oczy.
-No koniec tego dobrego- usłyszałam głos rudej. Nie wiem, jak ona to robi. Nie ważne ile wypije zawsze rano wstaje wypoczęta i w dodatku z samego rana. Szybko podniosłam się z loczka i usiadłam obok mojej marchewki dając jej całusa w policzek.
-To co dzisiaj będziemy robić? Harry zabierzesz nas do jakieś knajpki?- spytała prosto z mostu a chłopak nieco zszokowany złapał się za kark.
-Jakoś się nie zachwyciłeś informacją spędzenia z nami czasu. Coś mi się wydaje Zoe, że źle się z nami bawi.
-Dziwisz się? Przez ciebie ma podbite oko
-To nie o to chodzi. Po prostu dziś z całym zespołem musimy jechać do studia.
-Czyli kino też nie aktualne?- zrobiłam smutną minkę
-Obiecuję, że wam to wynagrodzę. Jutro gdzieś was zabiorę.
-Na jutro to my mamy plany- chciałam coś powiedzieć, ale oczywiście Mia musiałam mnie uprzedzić.
-To w takim razie je zmienicie- powiedział pewny siebie, a my się zaśmiałyśmy.
-Jak nas przekonasz- przyjaciółka chwyciła mnie za rękę i poszłyśmy do mojego pokoju, zostawiając go samego.

~~*~~
 -Myślisz, że to dla nas?- spytała się mnie przyjaciółka
-Myślę, że nie powinnaś grzebać w rzeczach mamy i Arthur'a.
-Ale ja wcale nie grzebałam. Przypadkiem się na to natknęłam.
-Tak? To gdzie to leżało?
-W szafce Arthur'a, tej przy łóżku pod jakąś dziwną książką.
-Serio? Nie grzebałaś?- ta tylko wzruszyła ramionami.
-Może to nagroda za twoje dobre oceny?
-Wątpię. Dostałam już nowy telefon.
-Chciałabym tam pojechać- westchnęła
-Nie marz. I tak to nie dla nas
-Jesteś okropna. Niszczysz moje marzenia
-Takie życie.
-A skąd wiesz, że to nie jest dla nas?
-Bo nigdy nie byłam sama na wakacjach. Zawsze z mamą.Więc dlaczego niby nagle coś miało się zmienić?
-Oj no masz rację. Karen nie jest zbytnio rozrywkowa
-Zazdroszczę ci twojej.
-Nie ma czego. Ciągle kłóci się z ojcem. Ja rozumiem, że on przesadza z alkoholem, ale żeby od razu go zdradzać?
-Skąd wiesz, że...?
-Widziałam. A po za tym pewnie nawet nie wie, gdzie teraz jestem.
-Ej! Głowa do góry!- pocieszyłam ją
-Wiesz, że jesteś dla mnie jak siostra
-Jasne głupku. W tym domu wszyscy traktują cię jak rodzinę. Inaczej nie miałabyś kluczy- zaśmiałam się i rzuciłam w nią poduszką.
-Czasami mylą mi się adresy zamieszkania- podsumowała i jeszcze raz zerknęła na bilety, które znalazła. Arthur kupił dwa bilety do Paryża.
-Myślę, że powinnaś je odnieść na miejsce
-Masz rację- niechętnie poszła do sypialni mojej mamy.
-Będę już iść. Dzisiaj brat przychodzi z dziewczyną na kolacje- przewróciła oczami
-Serio? Czyżby się nareszcie ustatkował?
-Żartujesz sobie? Wygląda jak smarki rekina. Która by go chciała?
-No skoro ma dziewczynę...
-Wciska jej kit, że jest tam jakiś prawnikiem, czy coś. Nie wnikam w to.
-No to pozdrów go ode mnie i narób mu porządnego wstydu- cmoknęłam Mia w policzek na pożegnanie, i już po chwili zniknęła. Jak zwykle zamiast wyjść normalnie drzwiami musiała użyć okna. Nie wiem, jak ona może to robić. Ja bym nigdy nie potrafiła. Mam lęk wysokości. I gdyby nie to, że za dziecka wierzyłam w księcia na białym koniu nigdy nie chciałabym mieć pokoju na piętrze. Pewnie myślicie jaki to ma ze sobą związek. Już wam tłumaczę. Jak pewnie dobrze wiecie prawdziwe królewny mieszkają w wieży i czekają na wymarzonego partnera. Otóż ja wyobrażałam sobie, że mój pokój jest taką wieżą i kiedyś pod oknem pojawi się królewicz na białym koniu ubrany w zbroję i trzymający czerwoną różę. Wiem, że to strasznie głupie i dziecinne, ale dalej nie przestaję o tym myśleć. Fajnie by było czasami poczuć się jak księżniczka.
Rozejrzałam się po pokoju. No tak komnaty w zamku to raczej nie wyglądają. Czas się zabrać za sprzątanie. Ciężko westchnęłam i zabrałam się do pracy. Najpierw posegregowałam papiery walające się na biurku, później powkładałam do szaf rozrzucone ubrania i wreszcie zabrałam się za ścieranie kurzy i odkurzanie. Na koniec umyłam podłogi i poszłam do kuchni coś zjeść. Wyjęłam z lodówki jogurt, a z szafki paczkę żelek. Pewnie pójdzie w biodra, ale co tam. Zaśmiałam się sama do siebie i rzuciłam się na kanapę w salonie. Włączyłam telewizor. Akurat leciał jakiś program plotkarski. Mówili coś o Harry'm. Słuchałam z zaciekawieniem, gdy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Kogo tu niesie? Jak to znowu ta sąsiadka z kotami, to nie otwieram tych drzwi, choćby nie wiem co. Ona jest straszna. Gada do zwierząt. Ja rozumiem, że może się czuć samotna, no ale bez przesady. Znalazła by se jakąś przyjaciółkę, czy coś...
Leniwie podeszłam do drzwi i otworzyłam je.

-Cześć księżniczko- powitał mnie uśmiechnięty Loczek i pomachał mi
-Co tu robisz?- spytałam zdziwiona
-Jest ojciec i Karen?- odpowiedział mi pytaniem
-Jeszcze nie, a co?
-Kazali mi przyjechać. Wpuścisz mnie do środka?- zaśmiał się
-Jasne wchodź. Przepraszam. Napijesz się czegoś?- zamknęłam za nim drzwi
-O moje ulubione misie- wskazał na paczkę żelek, która leżała w salonie
-Nie krępuj się- uśmiechnęłam się i ruszyłam za nim do pokoju
-Ty oglądasz takie bzdury?!- krzyknął, gdy zobaczy telewizor
-Nie. To znaczy mówili o tobie i zostawiłam
-Tydzień temu dowiedziałem się od nich, że mam gruźlicę- zaśmiał się i przełączył kanał
-No tak. Media- przygryzłam górną wargę
-Jak chcesz coś wiedzieć to pytaj. Odpowiem na każde pytanie- posadził mnie sobie na kolanach. Wtedy usłyszeliśmy dźwięk przekręcającego się klucza. Wstałam jak poparzona i usiadłam obok niego. Lokaty zaczął się śmiać, a ja zrobiłam się cała czerwona. Ten chłopak na mnie okropnie działa. Nigdy się tak nie zachowuję.
-O widzę, że już jesteś- spojrzał w naszym kierunku mój ojczym
-Kazałeś, to jestem
-Prosiłem, a to różnica
-Możesz się streszczać, bo nie bardzo mam czas. Musiałam się urwać ze studia.
-Mamy dla was wiadomość- wraz z mamą usiadł na przeciwko nas.
-Wyjeżdżamy na dwa tygodnie w sprawach służbowych.
-Do Paryża- udawałam, że kaszlę
-Skąd wiesz?- zdziwiła się matka
-Mia znalazła bilety
-Co ona robiła w naszej sypialni?- zakryłam włosami oczy, co musiało wyglądać komicznie, bo wszyscy oprócz mamy zaczęli się śmiać. Posłałam jej przepraszające spojrzenie, a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Wiedziałam, że się nie gniewa.

-A co to ma z nami wspólnego?- spytałam, gdy już ucichli
-No właśnie. Harry mam do ciebie wielką prośbę.
-Jaką?- odpowiedział zaskoczony chłopak
-No bo dwa tygodnie to trochę długo. Holly się tu nie wprowadzi, a boję się zostawić Zoe samą.
-Mamo!- burknęłam
-Cicho! Nie przerywaj mi! Gdy zostawiłam się na jednej dzień z Mia o mało nie spaliłyście kuchni. Nie wiem, jak można zapomnieć i nie słyszeć czajnika- pokręciła głową, a ja lekko się zawstydziłam. Czy ona zawsze musi mi robić wstyd? I to jeszcze w dodatku przy Harry'm?
-Dlatego chce cię prosić Harry byś na ten czas się tu wprowadził- kontynuowała
-Że co? Traktujesz mnie jak dziecko!- oburzyłam się
-Zoe!- popatrzyła na mnie wzrokiem, który mógłby zabijać
-To jak Harry?- spytał tym razem jego ojciec
-No w sumie, to nie mam nic przeciwko do niańczenia Zoe, ale wolałbym żeby to ona wprowadziła się do mnie- powiedział nieśmiało
-Dziękuję ci.- moja mama była w skowronkach, a ja siedziałam obrażona wpatrując się w czubek swoich butów
-Może coś zjesz?- spytała się go
-Nie dziękuję
-Zoe! Przestań się dąsać!
-Ja nie mogę zostać sama w domu dłużej niż na kilka godzin, a Holly w moim wieku była w ...
-Nie kończ!- krzyknęła
-Przepraszam- wypowiedziałam to szczerze
-Jutro wyjeżdżamy, więc szczerze mówiąc to wolałabym, żeby już dzisiaj Zoe mogłaby się do ciebie wprowadzić- znów mówiła miłym głosem
-To żaden problem.
-Pomożesz mi się spakować?- spojrzałam na niego. W moich oczach były już małe iskierki oznaczające, że niedługo po policzkach spłynął krople łez. Chyba to wyczuł, bo tylko kiwnął głową i już po chwili siedzieliśmy w moim pokoju.
-Traktują mnie jak pięciolatkę- mówiłam przez zaciśnięte zęby wrzucając, co tylko wpadło mi w ręce do walizki
-Po prostu się o ciebie martwią- dotknął mojego ramienia.
-Myśli, że jak Holly się puszczała, to ja od razu zrobię to samo
-Na pewno nie
-Wiesz ile miałam pogadanek na ten temat? Co tydzień pyta mi się, czy jestem dziewicą.- zaśmiał się
-To nie jest śmieszne-skarciłam go
-Strasznie wyolbrzymiasz
-Wcale nie. Wiesz jak jest uczulona na ten temat? Najchętniej to zamknęłaby mnie w klasztorze. Przez tą akcję mojej głupiej siostrzyczki chciała mnie wysłać do prywatnej szkoły.
-Jaką akcję?- spytał unosząc jedną brew
-A bo ty nie wiesz... Moja siostra była w ciąży, ale poroniła. Matka bardziej się tym przejęła, niż ona.
-Dlaczego? Przecież...
-Nie wiedziała kogo to dziecko. Nie znała ojca. Puściła się z kimś na jakiejś imprezie i nagle urósł jej brzuch. Kocham Holly, ale przez nią mam w domu piekło. Zazdroszczę jej, że mieszka z chłopakiem, jeśli można go tak nazwać. Słyszałeś naszą wczorajszą kłótnię.
-No skończyłam- powiedziałam zasuwając torbę.
-Tak szybko?
-Przecież nie wyjeżdżam na rok. A jak będę czegoś potrzebować, to przecież będę mogła tu przyjść.
-Masz rację. Idziemy?
-A chłopaki nie będą mieć nic przeciwko, że ja ...?
-No coś ty. Ucieszą się. Tylko mam nadzieję, że wzięłaś kilka golfów
-Teraz ty? Wystarczy mi już tej nadopiekuńczości- zaśmiałam się. Chwycił moją walizkę i zeszliśmy na dół. Pożegnaliśmy się z nimi czule i wsiedliśmy do samochodu. Nie ukrywam, że strasznie się denerwowałam. Jak zwykle bawiłam się palcami. Loczek to zauważył, bo ciągle uśmiechał się pod nosem. Jak ja uwielbiam jego uśmiech!
-No dojechaliśmy!- wyrwał mnie z rozmyślania o nim. Westchnęłam i niepewnie wysiadłam z samochodu.







Co o tym myślicie? Mam nadzieję, że nie jest aż takie złe. Jeśli coś wam się nie podoba to mówcie, a ja postaram się to naprawić. 
No i tak jak zwykle 
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=SZYBCIEJ NASTĘPNA CZĘŚĆ 

8 komentarzy:

  1. świetne <333 boże zapraszam do siebie ;)
    http://krople-lez-wylanych.blogspot.com/2013/11/chapter-six.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietne :*
    Czekam na next weny xoxo <3

    OdpowiedzUsuń
  3. ŚWIETNE OPOWIADANIE ;33 EJJ A MOŻE DODAJ FUNKCJĘ DODAWANIA KOMENTARZY DLA ANONIMÓW, BO DUŻO OSÓB NIE MA KONTA. A I JEDNO MAŁE PYTANIE, JAK ZROBIŁAŚ TEN SZABLON NA GÓRZE??? SAMA CZY JAKAŚ STRONKA XD ??? <33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zamówiłam na tej stronce :) https://www.facebook.com/TlaNaBlogiAskITpZaDarmo

      Usuń
  4. Bardzo fajne opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. KOCHAM!!! *.*
    Zapraszam do mnie:
    http://opowiesco1diwieleinnych.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń